poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Przepowiednia | Auć, to bolało!

Ten wieczór był naprawdę udany. Nie tylko ze względu na świetną atmosferę (spowodowaną głównie wyśmiewaniem durnowatych wróżb), ale też ze względu na brata Magdy, Wojtka. On był taki cudowny! Rozmawiał ze mną i razem krytykowaliśmy komiczne rytuały, jakie wykonywały „wróżki”. Zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Byłam zdruzgotana, gdy musiałam odmówić, bo umówiłam się z tatą, że przyjedzie po mnie, Izę i Weronikę. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Kiedy położyłam się już do łóżka, dostałam SMS’a:
„Słodkich snów!”. Oh, on był taki słodki! Chyba się zakochałam!
Następnego dnia w szkole byłam prawie nieprzytomna. Jedna z nauczycielek kazała mi nawet chuchnąć, żeby sprawdzić, czy aby nie jestem pijana. Takie głupoty jak lekcje nie były mi nawet w głowie. Na przerwie siedziałam w bibliotece i wzdychałam do telefonu komórkowego. Od rana dostałam tylko jednego SMS’a od Wojtka…
Nawet nie zauważyłam, jak dosiadł się do mnie Filip – mój sąsiad. Pomachał mi ręką przed nosem, ale jakoś tego nie zobaczyłam. Dopiero kiedy w całej swej subtelności kopnął mnie w kostkę, oprzytomniałam.
-Zgłupiałeś?!- krzyknęłam, rozcierając bolącą nogę.
-Tak. Jakieś pięć lat temu, ale miło, że pytasz.
-Ha, ha. Bardzo śmieszne. Czego chciałeś?- byłam niebywale zirytowana jego obecnością.
-Zapytać się czy nasz sobotni mecz jest dalej aktualny.
Zerknęłam nerwowo na ekran komórki. Nie byłam pewna, czy bardziej chciałam się pozbyć Filipa, czy dostać wiadomość od Wojtka.
W końcu do mych uszu dotarł upragniony dźwięk. Tak! Napisał!
-Tak, tak! Wszystko! Idź sobie już!- warknęłam trochę bez sensu do Filipa.
-Ok., to cześć!- rzucił odchodząc. Nie zwróciłam na to uwagi. Zbyt zajęta byłam odblokowywaniem klawiatury. Nie mogłam sobie przypomnieć, jaka to kombinacja klawiszy. I to wcale nie znaczy, że jestem jakaś ułomna. Po prostu byłam bardzo przejęta.
W końcu mi się udało. Tylko jedno przyciśnięcie guzika dzieliło mnie od odczytania wiadomości. Wzięłam głęboki oddech i…
„Piszesz dużo SMS’ów? Mamy coś specjalnie dla ciebie…”.
Myślałam, że zacznę wyć. Wiadomość sieciowa. A jakby tego było mało, bibliotekarka zauważyła, że używam telefonu i mi go zabrała.
-Przyjdź po niego po lekcjach.- powiedziała, chowając moją komórkę do szuflady.
-Ale…!-krzyknęłam.
-Ciiii!!!- uciszyła mnie.
Nie chce być wredna, ale to jej „Ciii!!!” było głośniejsze od mojego „Ale…!” i na pewno zwróciło większą uwagę wśród uczniów. Ale olać to! Zabrała mi telefon! To straszne! A co jak on napisze?
Rozległ się dzwonek. Świetnie. Nie dość, że moje życie się wali to przede mną historia. Nie wiedzieć czemu, byłam przekonana, że jeśli nie odzyskam natychmiast telefonu, to moje szanse na związek z Wojtkiem znikną i umrę samotnie. No, może z tym umieraniem przesadziłam. Tak, czy owak starałam się przekonać bibliotekarkę o tym, iż komórka jest mi niezbędna do życia. Nie podziałało. Cóż za rozczarowanie!
Na lekcje wpadłam spóźniona. Starałam się przemknąć niezauważona między rzędami ławek, ale nauczycielka miała sokoli wzrok.
-A gdzież to panienka była?
-Y… w bibliotece.
-Oh, doprawdy? Jakoś mi się nie wydaje!
-Naprawdę, proszę pani! Bibliotekarka może to potwierdzić!
Historyczka spojrzała na mnie z pod grubych szkieł okularów i zamyśliła się chwilę.
-Skoro panna jest taka wygadana, to zobaczmy, co nam powie na tematy związane z historią… Dagmara! Do odpowiedzi!
Tego nie przewidziałam… Już miałam dwie oceny z tego przedmiotu i teoretycznie nie powinnam być pytana do końca miesiąca. W konsekwencji swojej pewności byłam w ogóle nieprzygotowana…
Postanowiłam jednak zaufać swojej pamięci i podeszłam pod tablicę.
To była chyba największa porażka mojego życia. Na wszystkie pytania odpowiedziałam „nie wiem”. Błam tak zestresowana, że nawet, gdy nauczycielka zapytała, który mamy wiek, również to powtórzyłam. Klasa wybuchła śmiechem, a ja, skompromitowana i bogatsza o pałę w dzienniku. Usiadłam w ławce i starałam się sprawić, by ziemia mnie pochłonęła. Nic takiego się nie stało, za to poczułam prztyczka w ramię. Po chwili na mojej ławce wylądowała zwinięta w rulonik karteczka. Upewniwszy się, że nauczycielka jest pochłonięta tłumaczeniem jakiegoś nudnego (jak zwykle) tematu, przeczytałam ją.
„Kiepski dzień mamy, co?”
Rozpoznałam pismo Filipa.
„A żebyś wiedział. I ty mi go dodatkowo psujesz”- odpisałam szybko i położyłam kartkę na jego ławce.
To historyczka już zauważyła.
-Żadnych rozmów na lekcji!
Zjechałam jeszcze niżej z krzesła.
Feralna karteczka znów wylądowała przede mną.
„Fakt ;-)”- odczytałam. Wściekła zmięłam papierek. Niestety – zaszeleścił.
-Dagmaro! Czy ty się w końcu uspokoisz?
-Tak, proszę pani…- burknęłam. Chciałam zjechać jeszcze niżej z krzesła i udało mi się to. Z impetem wylądowałam na podłodze. Klasa miała niezły ubaw, czego nie można było powiedzieć o historyczce.
-Do dyrektorki! W tej chwili!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics