środa, 27 czerwca 2018

Czy może być gorzej? | Przepowiednia

-I co ja mam z tobą zrobić?- dyrektorka drapała się po czole.- Dotąd nie sprawiałaś żadnych problemów, problemów dzisiaj… Historia i to zajście w bibliotece…
-Przepraszam…- byłam bliska płaczu. Z upokorzenia.
-No, nie wiem czy „przepraszam” wystarczy. Trochę narozrabiałaś…
Milczałam. Czekałam na sąd ostateczny. Modliłam się, by zniknąć albo by wybuchł pożar. Niech się wydarzy obojętnie co. Ja nie chcę tu być!
-Może zróbmy tak. Przeprosisz osoby, którym dzisiaj się naraziłaś i puścimy całe zajście w niepamięć. Co ty na to?
Zamyśliłam się. To nie będzie takie najgorsze.
-Zgoda.- uścisnęłam dłoń dyrektorki.
-No, teraz zmykaj na lekcje.
Nie dałam sobie tego dwa razy powtarzać.
Miałam właśnie matematykę. Kolejną lekcję, z której jestem geniuszem. Postanowiłam siedzieć cicho i udawać, że mnie wcale nie ma. To był mój najmądrzejszy pomysł.
Usiadłam koło Filipa, ponieważ miał miejsce w przedostatnim rzędzie i to jeszcze przy ścianie. Na szczęście siedział sam. Jednak towarzystwo Filipa na lekcji matematyki okazało się moim kolejnym dzisiejszym błędem.
Przez całą lekcję nawijał bez sensu o jakichś zawodach czy czymś innym. Nie wiem. Nie słuchałam. Byłam zajęta kryzysem osobistym.
-Wiec?- zapytał się mnie w końcu.
-Tak, jasne, oczywiście…- szepnęłam, nie mając pojęcia o czym mówił.
-To będę o szesnastej, pod kościołem.
-Aha…- w moim głosie brzmiała niepewność.
-Jesteś naprawdę super koleżanką!
To mnie nieco uspokoiło. Pewnie udzieliłam dobrej odpowiedzi. Pozostawał jeszcze problem. Na co się zgodziłam…?
Lekcje wlekły się niemiłosiernie. I pomyśleć, że było ich tylko pięć… Przed szóstą lekcją poszłam do biblioteki, po telefon. Miałam jedną odebraną wiadomość. Od Wojtka!
„Spotkajmy się dzisiaj o 18 pod kinem”
Szybko odpisałam:
„oczywiście! ;*”
Tego dnia będę miała randkę!!!
Przed szkołą czekali na mnie Filip, Iza i Dominika. Przeważnie razem wracaliśmy do domu, bo mieszkaliśmy na tej samej ulicy.
-Nie rozumiem, co cię dzisiaj napadło!- dziwiła się Weronika.
-A co się stało?- zapytała Iza. Chodziła do innej niż my klasy.
-Nie wiesz? Daga zrobiła z siebie totalne pośmiewisko na historii i wylądowała u dyrci!- pośpieszyła z wyjaśnieniami Wera.
-Nie… aż tak źle nie było!- wstawił się za mną Filip.
Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.
-Totalne pośmiewisko to to nie było. Raczej takie ogromne, śmieszne przedstawienie!- dodał, szczerząc się do mnie.
Dałam mu szturchańca.
-Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło.- ucięłam.- I mam dzisiaj randkę!- posłałam dziewczyną tryumfalny uśmiech.
-No, nie przesadzajmy! Spotkanie raczej!- zaoponował Filip.
-Ależ to jest randka!- byłam zła, że bagatelizował moje przeżycia –Ty się nie znasz!
-Ok. Nie znam się. Po prostu nie wdaje mi się, żeby było na miejscu tak hucznie to określać.
-Lepiej już siedź cicho.- powiedziałam otwierając drzwi do domu.- I tak nikt cię o zdanie nie pytał.
Zostawiłam Filipa samego na dworze i zaczęłam w pośpiechu wybierać ubranie na moją RANDKĘ. Niezależnie od tego co uważał Filip, Wojtek i ja szliśmy na randkę.
-Nie mam się w co ubrać…!- krzyknęłam zrozpaczona.
Po raz kolejny tego dnia wpadłam na świetny pomysł. Pożyczę coś od mojej mamy! Nawet się nie zorientuje, bo ma popołudniową zmianę!
Po cichu zakradłam się do sypialni rodziców. Musiałam uważać, bo tata pracował w swoim gabinecie.
Szybko wybrałam brokatową bluzkę, która świetnie komponowała się z moją miniówką. Zabrałam też parę niebotycznie wysokich szpilek. To były najlepsze buty mamy, ale przecież nic się nie stanie.
Zniecierpliwiona patrzyłam na zegarek. Za dziesięć czwarta. Ależ ten czas się wlecze! Nagle zadzwonił dzwonek przy drzwiach. „Kogo niesie?!”- myślałam idąc przez korytarz.
Otworzyłam drzwi. Stał w nich Filip. Powiedzenie „wyskoczył jak Filip z konopi” pomału zaczynało nabierać dla mnie sensu…!
-Skoro i tak za parę minut mamy iść, to pomyślałem, że po ciebie przyjdę. W końcu jesteśmy sąsiadami…- Filip wydawał się być jakby… zmieszany?
O co mu chodziło? Nagle mnie olśniło. Przecież się z nim umówiłam pod kościołem… na szesnastą!
-Jesteś gotowa do wyjścia?
-Tak, jasne!- chwyciłam torebkę i klucze.- Możemy iść.
Chłopak trochę się zdziwił, ale nie skrytykował mojego stroju.
-Wiesz, to naprawdę milo z twojej strony, że dotrzymasz mi towarzystwa.- powiedział, gdy szliśmy ulicą.
-Oczywiście!- udawałam, że wiem o co mi chodzi.
-Nigdy dotąd nie podejrzewałem, że lubisz wspinaczkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics