poniedziałek, 26 marca 2018

A jednak nie... | Gwiazdy i ja 3

Wieczorem wrócili rodzice. Zdążyłam już nakarmić gości, ale mamie nie umknęło ile chleba zniknęło.
-Jej, twoje koleżanki mają apetyt. Mogłabyś zawołać Sarę? Mam coś dla jej mamy…
-Mamo, ale Sary nie ma….
-To kto dzisiaj u ciebie nocuje?
To był moment, którego się obawiałam. Mogłam skłamać i stracić zaufanie rodziców, lub powiedzieć prawdę i narazić się na ich wściekłość.
-Więc?- ponaglił mnie tata.
-The Qix…
Zapadła grobowa cisza.

środa, 14 marca 2018

To może się udać! | Gwiazdy i ja 2

Kiedy zespół i jego ochroniarze weszli do domu podałam im herbatę. To pewnie było dla nich
śmieszne, gdyż przywykli do luksusu… Podczas, gdy ja w kuchni gotowałam wodę, oni rozmawiali. Po angielsku. Orłem w językach to ja nie jestem, ale udało mi się co nieco podsłuchać. To co, że niegrzecznie się zachowałam? Przynajmniej dowiedziałam się, że będą niedaleko kręcić teledysk. Nie dlatego, żeby to było jakieś niezwykłe miejsce, tylko mieli coraz więcej fanów w Polsce i nie chcieli ich dyskryminować. Kiedy przyniosłam herbatę, szofer zadał mi pewne trudne pytanie.

niedziela, 4 marca 2018

Wróżby i inne bzdety | Przepowiednia 1

To było słoneczne jesienne popołudnie. Wigilia świętego Andrzeja. Ja i moje dwie przyjaciółki, Iza i Weronika, szłyśmy ulicą, śmiejąc się głośno. Szczerze powiedziawszy same nie wiedziałyśmy, z czego się śmiejemy. Po prostu było wesoło.
Wybierałyśmy się do Magdy, naszej koleżanki z klasy. Miałyśmy zrobić sobie wieczór wróżb. Wiecie, takie tam głupoty w stylu „twój przyszły mąż będzie miał na imię Alojzy”. Magda znalazła w domu starą książkę z wróżbami, które „PODOBNO się sprawdzają”. Jestem sceptykiem, jeśli chodzi o wróżby, ale byłam pewna, że będzie dobra zabawa. Zadzwoniłyśmy do drzwi mieszkania Magdy. Otworzyła jej mama.

Tak to się zaczęło | Gwiazdy i ja 1

Sobotni ranek. Przed dziesiątą. I po co ja tak wcześnie wstałam?! Teraz mi się nieziemsko nudzi. Wciąż odczuwam zmęczenie po wczorajszej morderczej „wycieczce rowerowej”. Darujcie, wypad na rower, jak to ktoś mądrze określił, nie powinien trwać pół dnia, ani mieć czterdziestu kilometrów długości. To lekka przesada. Ale przyznam się szczerze: było naprawdę fajnie. Wróciłam padnięta, ale szczęśliwa. A teraz nie mogę się ruszać. Piekielne zakwasy paraliżują mnie przy każdym ruchu i w dodatku jestem niewyspana. Po gwizdek tak wcześnie wstawałam?!
Szablon
synestezja
panda graphics