To było słoneczne jesienne
popołudnie. Wigilia świętego Andrzeja. Ja i moje dwie
przyjaciółki, Iza i Weronika, szłyśmy ulicą, śmiejąc się
głośno. Szczerze powiedziawszy same nie wiedziałyśmy, z czego się
śmiejemy. Po prostu było wesoło.
Wybierałyśmy się do Magdy, naszej
koleżanki z klasy. Miałyśmy zrobić sobie wieczór wróżb.
Wiecie, takie tam głupoty w stylu „twój przyszły mąż będzie
miał na imię Alojzy”. Magda znalazła w domu starą książkę z
wróżbami, które „PODOBNO się sprawdzają”. Jestem sceptykiem,
jeśli chodzi o wróżby, ale byłam pewna, że będzie dobra zabawa.
Zadzwoniłyśmy do drzwi mieszkania Magdy. Otworzyła jej mama.
– Wejdźcie, w dużym pokoju jest
salon wróżb magicznych – wskazała ręką na drzwi do jednego z
pokoi.
Poszłyśmy więc. W „salonie wróżb”
było już sporo osób.
– Jej, ona chyba całą szkołę
zaprosiła! – stwierdziła Iza.
– Nie, tylko pół – sprostowała
Magda – Rozgośćcie się. Wróżenie zaczynamy punktualnie o
siedemnastej. Tymczasem zapraszam na seans filmu „Totalna Magia”.
Spojrzałyśmy na siebie zaskoczone.
– Cóż za zorganizowanie! –
zdziwiłam się.
– To do niej niepodobne… –
przyznała Weronika.
Przytaknęłyśmy jej. Dołączyłyśmy
do grupy oglądającej film. Widziałam go ze sto razy, więc
postanowiłam poszukać sobie innej rozrywki.
Zatrzymałam się przy stoliku z
przekąskami i zaczerpnęłam z niej garść chipsów.
– Widzę, że apetyt dopisuje! –Anka,
dziewczyna z którą nie lubimy się od przedszkola, nie mogła się
powstrzymać od głupiego komentarza.
– Może – odwróciłam się od
niej. Spojrzałam na zegar. Wróżenie dopiero za dwadzieścia minut…
Rozejrzałam się po salonie. Mój wzrok zatrzymał się na namiocie,
zrobionym z koców. Siedziała w nich jakaś dziewczyna. Nie znałam
jej. Postanowiłam to zmienić.
– Hej! – odezwałam się.
Spojrzała na mnie spod gęstej,
długiej blond grzywki.
– Cześć.
– Jestem Dagmara, a ty?
– Olka. Jestem kuzynką Magdy.
Przyjechałam na tydzień.
Skrzywiłam się. Olka patrzyła na
mnie podejrzliwym wzrokiem.
– O co ci chodzi? – zapytała w
końcu.
Westchnęłam. Dobra, powiem jej.
– Nie przepadam za Magdą.
– To zostaniemy przyjaciółkami! –
widząc moje zdziwienie pospieszyła z wyjaśnieniem – Ja też jej
nie lubię. Może chcesz, żebym ci powróżyła?
Spojrzałam na zegarek. Oficjalne
wróżenie miało się zacząć za piętnaście minut.
– Tak, jasne. Chętnie.
Usiadłam obok Olki. Dziewczyna
wyciągnęła karty i rozłożyła je na podłodze.
– Wybierz trzynaście kart –
rzuciła tajemniczym głosem.
Wykonałam polecenie, tak jak i inne.
– Teraz zadaj w myślach pytanie, a
karty na nie odpowiedzą.
Uśmiechnęłam się. Tak, już widzę,
jak „karty odpowiadają na moje pytanie”. Mimo wszystko zapytałam
w myślach: „Co mnie czeka w miłości?”
Olka odsłoniła pierwszą kartę.
– Miłość już niedługo cię
znajdzie.
Oho, dobra jest!
– Nawet szybciej niż myślisz.
– I co? Kiedy? –zainteresowałam
się.
– Karty nie mówią niczego
dokładnie.
No tak. Wróżby. Mogłam się tego
domyślić.
– Ale stanie się to w innych od
codzienności okolicznościach. Wtedy miłość zapuka do drzwi –
skończyła Olka. Ze zdumieniem zauważyłam, że już wszystkie
trzynaście kart było odsłonięte.
– Ale głupoty – uśmiechnęłam
się.
– Wiem. Ale Magda kazała mi wróżyć.
Ona wierzy w takie bzdety.
– Ale odpowiedziałaś na moje
pytanie. To trochę zastanawiające…
– Wcale nie – zaprzeczyła Olka –
Wszyscy pytają o to samo.
– No, nic. Wracam do moich
przyjaciółek. Pewnie mnie szukają – wstałam, zahaczając głową
o brzeg namiotu.
– Ok., to pa!
Kiedy wyszłam, poczułam, że musze do
toalety. Gdy przechodziłam obok drzwi wejściowych, rozległo się
pukanie.
– Mógłby ktoś otworzyć? –
zawołała z kuchni mama Magdy.
Otworzyłam więc.
W progu stał przemoczony chłopak.
– Ale ulewa! – stęknął. –
Mogłabyś poprosić Magdę?
– Tak, jasne. A kto pyta?
– Jej brat.
Wpuściłam więc go i poszłam do
salonu po Magdę. Po drodze wciąż słyszałam słowa Olki: „Miłość
zapuka do drzwi”.
Z uwagi na brak zakładki przeznaczonej do kontaktu powiadomienie umieszczam tutaj: Witam w Szufladzie! Zachęcam do skorzystania z wachlarza możliwości, jakie daje członkostwo w klubie KS ;)
OdpowiedzUsuńS z KS