środa, 14 marca 2018

To może się udać! | Gwiazdy i ja 2

Kiedy zespół i jego ochroniarze weszli do domu podałam im herbatę. To pewnie było dla nich
śmieszne, gdyż przywykli do luksusu… Podczas, gdy ja w kuchni gotowałam wodę, oni rozmawiali. Po angielsku. Orłem w językach to ja nie jestem, ale udało mi się co nieco podsłuchać. To co, że niegrzecznie się zachowałam? Przynajmniej dowiedziałam się, że będą niedaleko kręcić teledysk. Nie dlatego, żeby to było jakieś niezwykłe miejsce, tylko mieli coraz więcej fanów w Polsce i nie chcieli ich dyskryminować. Kiedy przyniosłam herbatę, szofer zadał mi pewne trudne pytanie.
-Chłopcom się nudzi. Co tu można robić?
Dobrze, że mówił czystą polszczyzną, a nie tak jak inni, których miałam problem zrozumieć. Tylko co można robić w mojej rodzimej dziurze? Ja zwykle potrafiłam sobie znaleźć jakieś twórcze zajęcie. Malowałam obrazy, pisałam teksty piosenek, komponowałam muzykę. Beznadziejnie mi to wszystko wychodziło, ale przynajmniej nie nudziłam się. Owszem, wolałam spędzać czas z przyjaciółmi. Jeździliśmy na wycieczki rowerowe (jednej z nich skutek odczuwam do dziś), pływaliśmy w pobliskim jeziorku, wspinaliśmy się na skałki, których pełno było w okolicznych lasach. Owszem, mogłabym wziąć Sama, Jasona i Gerry’ego na wspinaczkę, ale wtedy ryzykowałbym, że rzesze fanów osaczą ich pod pionową ścianą ostańca. Trzeba było coś wymyślić w domu.
-Nooo… możemy pograć w grę planszową, poukładać puzzle…
-Puzzle?!- ożywił się Jason.
-Ok., puzzle.- odetchnęłam z ulgą. Zajmą się na co najmniej pół godziny i będę mogła przebrać się. Sięgnęłam na półkę. Co mogliby chcieć układać? Biorąc pod uwagę, że są ode mnie niewiele starsi, pewnie to co ja. Wyciągnęłam układankę przedstawiającą zamek. Tysiąc kawałków. Ja ją układałam w trzy godziny. Oby oni też…
-Puzzle?...- Gerry był niezadowolony.
-To co lubisz robić?- zapytałam, przeklinając go w duchu. Jason tymczasem już wysypał puzzle na ziemię i zaczął układać.
-Graczć w koszikówkę .
-Nie, nie ma takiej opcji. Włączę ci jakiś film.- postanowiłam byś nieugięta. Gerry chyba nie do końca mnie zrozumiał. Powtórzyłam mu to po angielsku.
-You are speaking English!- ucieszył się Sam.
-No, I don’t.- odpowiedziałam.
-Masz jakiś film? Najlepiej głupi?- zapytał szofer.
Spojrzałam na półkę z filmami DVD. Na pewno byłoby coś głupiego.
-Tak, jasne. Wybierzcie sobie coś, ja muszę na chwilę wyjść. Zaraz wrócę.
Gdy wychodziłam z salonu, w którym rozsiedli się The Qix, usłyszałam, jak Kłócili się o to, który z filmów wybrać. Westchnęłam. Jak dzieci.
W przedpokoju chwyciłam za słuchawkę i wykręciłam numer mamy.
-Tak, córuś?
-Momo… Jest taka mała sprawa…
-Tak?
-Bo… No… Bo czy mogą u nas przenocować moi znajomi?
-Nie wiem… Chociaż w sumie to jutro niedziela… No dobrze, niech ci będzie. Mogą.
-Dziękuję mamusiu, kocham cię!
Pobiegłam do swojego pokoju. Zerwałam plakaty, przebrałam się i uczesałam. Jak wszystko pójdzie po mojej myśli, to rodzice nawet nie domyślą się, że nocują u nas gwiazdy muzyki. Tylko muszę pilnować, żeby The Qix trzymali się na górze, podczas gdy moi rodzice będą cały czas na parterze. I tak zwykle siedzą w salonie i jadalni. A śpią w sypialni na dole. To może się udać!
Odgłosy kłótni na dole ustąpiły miejsca pierwszym nutom piosenki Celine Dion „My heart will go on”. Zaśmiałam się cicho. Jakoś do zespołu rockowego nie pasował mi „Titanic”. Najwyraźniej za mało wiem o ludziach… Przygotowałam łóżka. Zdecydowałam, że goście jakoś muszą upchnąć się na trzech posłaniach, a ja rozłożę sobie materac i śpiwór na podłodze w garderobie. Zadowolona z siebie zeszłam do salonu. Myślałam, że zemdleję. Moi goście:
a) Zrobili totalny bałagan i
b) wcale nie oglądali „Titanica”, bo
c) przeglądali mój album ze zdjęciami z dzieciństwa.
-Ale biłaszś słodka!- zawołał Gerry, jak mnie zobaczył w progu, ze szczęką na wysokości kolan i wytrzeszczanymi oczami.
-Gdybyśsz teraz takich min nie robiła to byłabyśsz dalej.- dodał Jason, uśmiechając się zalotnie.
-Sorry za bałagan.- przeprosił Sam.
-Nie, spoko, nic… ja tego, nie no wiecie… nic no!- Jąkałam się.
-Nie martw się. Posprzątają.- uspokoił mnie szofer.
-Taaa… Przygotowałam wam pokoje na górze…- nagle poczułam przypływ złości, który wyrwał mnie z otępienia. –Kto pozwolił wam grzebać w moich prywatnych rzeczach!
Chłopcy spojrzeli na mnie niewinnie.
-No ty…
Wyrwałam album z rąk Jasonowi.
-Idźcie na górę. Proszę. Naprawdę.
-Eeee…Nie…
-Pójdą.- twardo uciął jęki szofer.
Chłopcy, choć niechętnie, powlekli się za nim na górę.
Usłyszałam jeszcze jak po angielsku mówił do nich:
-Opanujcie się. To nie hotel. Jak nas wrzuci, to gdzie przenocujecie? Pieniądze się skończyły!
Zabrałam się za sprzątanie. Byłam już w połowie odkurzania, gdy poczułam na sobie czyjś wzrok. To był Jason.
-Chciałeś coś?
-Nudżę się. Chdżźmy gdźcieszś.
-Tu wszyscy was znają. Zaraz zostaniecie stratowani przez fanki. Mówię prawdę.
-A przyjdzieszś do nas?
Zastanowiłam się chwilę. Będę mieć na nich oko.
-Tak, tylko skończę.
-Pomogę czi.
Tymi dwoma słowami poprawił mi nieco humor. Sprzątać z gwiazdą! To jest coś!
Jason okazał się inny niż mi się wydawało na początku. Był naprawdę miły i zabawny. Nie mówię tego tylko dlatego, że był sławny. Po prostu był fajnym chłopakiem. Jeszcze nigdy nie bawiłam się tak dobrze przy sprzątaniu. Aż do pewnego momentu.
-Możie włączyczć mużikę?
-Tak, włącz. Będzie się szybciej sprzątało.
Z głośników wierzy wydobyła się jedna z piosenek The Qix.
-Jesteśsz naszą fanką.- Jason był zadowolony. –Pewie jesteśsz zachwycona, że tu jesteśszmy.
Zdenerwowała mnie jego pewność siebie.
-Nie. To składanka. Dalej są inni wykonawcy, a wasza piosenka jest tu przypadkowo.
-Yes. Jużź ci wieżźę.
-Wiesz, idź lepiej do kolegów. Sama sobie poradzę. – wyłączałam wieżę. – Papa!
Posprzątałam do końca i wzięłam się za odgrzewanie obiadu. Czy ich lubię, czy nie coś muszą jeść.
-Obiad!- zapukałam do pokoju.
-Dziękuję. Zjesz z nami?- zaptał szofer.
-Yes, będżźie super!- ucieszył się Jason. Aż dziwne, że się na mnie nie obraził.- Pokażźiemy ci coszś.
-No, dobrze. Pokażcie.
Wyciągnęli stertę plakatów. Tych, które zerwałam i schowałam pod łóżko. Zbladłam.
-A jednak jesteśsz naśszą  fanką.- Jason uśmiechnął się tryumfalnie.
-Zróbmy tak. Ja się przyznam, a wy nie będziecie schodzić na dół. Pasuje?
-Nie zejdą. Ja tego dopilnuję. – powiedział szofer. – Do jutra rana nie zobaczysz ich na dole. A o siódmej wyjeżdżamy. Dziękuję ci, że w ogóle pozwoliłaś nam tu przenocować.
-Dziękuję panu. O ósmej wieczorem przyniosę kolację. Do widzenia.
Wyszłam z pokoju i siadłam przed telewizorem.
„Nienawidzę ich”- pomyślałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics